Moi mili, tak sobie myślałem czym Was uraczyć na ten wesoły czas karnawału i postanowiłem dać Wam do poczytania parę wiców o nas i kilka obrazków, jaki my to śmieszny naród!
Bo naprawdę większość górali umie się z siebie śmiać i co najważniejsze nie obrażać z dowcipów o sobie! Ino czasem się znajdzie jakiś raptus, narwaniec, co mu cosik do łba praśnie i się ześli na wszystkich i miesionc nie odzywa. A wtedy to jest nawet dobrze, bo Świenty we wsi spokój momy od takiego głuptoka.
Heej! No to zacynomy,miłej lektury…heej!
Do "Pewex"-u przyszedł z wiaderkiem góral:
- Pani, han co to za flaska ?
- Francuski koniak.
- Loć! - Proszę bardzo.
- A hanta flasysia piykno mi się widzi.
- To jest najlepsze wino portugalskie 'Porto'.
- Loć. A hanta ?
- Polski spirytus.
- Dużo loć.
Za to sycko kielo placem ?
- Dwieście pięćdziesiąt dolarów.
- Wyloć!
A jak się Wom znudzi cytanie, to se polokujcie heej!
Przyśpiewki góralskie
Posadzili bacę
na brzegu Dunajca,
Ej, za pomocą kosy
obcieli mu... włosy
Ej, posadzili bacę
na kamieni kupę
Ej, obchodzili wkoło
całowali w... czoło
Ej, góralu, góralu
po cóż żeś tam wyloz,
Ej, gacie ci opadły,
ołówek ci wyloz
Ej, mówił wuj do wuja
- "Ach mój drogi wuju,
Ej, ja wiaderko wody
podnoszę na... schody"
W Zakopanym na rozstajach
powiesił się chłop na jajach,
powiesił się tak paskudnie
- lewym jajem na południe
W Zakopanym, tam na zboczu
baca bacę topił w moczu...
Cy go topił czy utopił,
w każdym razie go ożłopił
W Zakopanym na Giewoncie
bacę piorun trącił w prącie.
Czy go zabił, czy nie zabił
w każdym razie go osłabił.
Co to za gospodarz,
co nie ma chałupy.
Co to za dziewczyna,
co nie daje... wina.
Cieszy sie Maryśka,
że jej cycki rosną.
Przedział też ją swędzi,
będzie dawać wiosną...
Widać ci to widać,
która dziewka daje,
bo jej lewa noga
od prawej odstaje.
Siedziała na dębie
i dłubała w zębie,
a ludziska głupie,
myślały, że w... nosie.
Żebyś ty wiedziała,
jak mnie swędzi pała.
A żebyś ty wiedział,
jak mnie swędzi przedział.
Wisiały, wisiały
jaja u powały.
A te głupie dziwki
myślały, że śliwki.
Nikogo mi nie żal,
tylko Mikołaja,
odcedzał makaron,
poparzył se jaja.
Maryś moja, Maryś
aleś ty niechluja,
że przy mojej mamie
trzymasz mnie za... ramię.
Maryś moja, Maryś
pójdź ze mną do lasa,
a ja ci wśród gąszcza p
okażę... chrabąszcza.
Dziewczyno kochana,
pokaż mi kolana.
A ja ci pokażę,
stojącego pana.
Ino Was piyknie prosem, nie śpiywojcie tego syćkiego przy dzieckach…no chyba, ze spiom juz, ino nie sprowdzojcie cy majom ocenta zamknione…heej
Pośpiywali to cas na wesołe wice dalej……
Zapisują bacę do Partii. Sprawdzają życiorys.
- No a jak to było po wojnie? Byliście w jakiejś bandzie?
- Ni, ta bydzie pirsa.
Turysta zaczepia bace w lesie:
- Gdzie jest Giewont?
- Łot.. - turysta zdziwiony, ale pyta po angielsku:
- Łer is giewont baco?
- Łot.. - odpowiada baca - turysta swoje:
- Łer is giewont?
- Łodpierdolzesie niewidzis ze leje!!!
Oddział Terenowy Centralnego Biura Śledczego, Nowy Targ.
Dzwoni telefon:
- Centralne Biuro Śledcze, słucham...
- Kciołem podać, co Jontek Pipciuch Przepustnica chowie w stosie drzewa marychuanem.
- Dziękujemy za zgłoszenie, zajmiemy się tym.
Następnego dnia w obejściu Przepustnicy zjawia się grupa agentów CBŚ. Rozwalają stos drewna, każdy klocek precyzyjnie rozszczepiają siekierką, ale narkotyków ani śladu. Po kilku godzinach, wymamrotawszy niewyraźne przeprosiny, odjeżdżają.
Stary Przepustnica patrzy w zadumie to na drogę, którą odjechali, to na stos drewna. Nagle słyszy telefon. Wzrusza ramionami, wchodzi do chałupy, odbiera.
- Hej Jontek! Stasek mówi. Byli u ciebie z Cebeesiu?
- Ano byli. Tela co pojechali.
- Drzewa ci narąbali?
- A narąbali. - Syćkiego nojlepsego we dniu urodzin, hej!
Małżeństwo góralskie miało dwudziestoparoletnią córkę no i koniecznie chcieli ja wydać za mąż.
Wzięła matka córkę na rozmowę i mówi do niej:
- Córuś, ty córuś trza Ci za mąż iść
- Oj trza mamuś, trza
- Tylko pamiętoj córuś, że twój narzeczony mo być: łoszczędny, głupi i nieruszany
- Dobrze mamuś, bede pamintać
Minął jakiś czas i córka przyjeżdża do domu rodziców z narzeczonym z miasta.
Zasiedzieli sie długo no i wichura ze śnieżycą na dworze sie rozszalała.
Więc matka mówi:
- Nikaj nie pojedziecie, prześpita sie tutej.
Pościele wam w izbie dwa łóżka
Młodzi zgodzili sie na to więc tak też się stało.
Rankiem córka wychodzi z pokoju cała uśmiechnięta. Widząc to matka sie pyta:
- I jak córuś ten twój narzeczony, łoszczędny jest ?
- Oj mamuś jaki łon łoszczędny.
Tylko co żeśmy weszli do izby to on mówi "Po co mamy brudzić dwa łóżka, prześpijmy sie w jednym"
- Oj łoszczędny jest córuś, łoszczędny.
A głupi jest? - Oj mamuś jaki on głupi !!!
Poduszkę zamiast pod głowę to on mi pod dupę wsuwa
- Oj głupi, córuś głupi.
A nie ruszany jest ??
- Oj mamuś, siusiaka to on miał w celofanie jeszcze.
Ksiądz Tiszner opowiada:
O tym, jak Sobek Chowaniec Wojtkowego barana lecył.
Wojtek z Cyrle mioł straśnie urośnióntygo barana, coz kie mu baron zachorzoł na węgrzyce. Kufisko mu się zrobiyło jak putnia, źryć nie fcioł, ledwo biydok dychoł. Staro medycyna podhalańsko radziyła w takim przypodku-deske. Wziąć deske, przyłożyć baranowi do kufy, a z drugiyj stróny sikieyrom pucnąć. Robi się wstrząs i baranowi skóra pęko a do reśty już ón sóm to paskudztwo z nozdrzów wyksztusi. Coz kie barón Wojtków był nie głupi.. Przechdziył już tą operacjóm cworty roz, tak ze kie ino dojrzoł deske w ręcak Wojtka, to go Wojtek dopiyro na drugi dziyń w Horlykowyj naseł. No cóz głuptokowi zrobis? Godo Sobek do Wojtka: --Tak zrobiimy. Ty weź barana do stajni, kufisko mu do dźwyrzy przyłóz a jo z drugiej stróny obuchym huknym. Baron nie będzie widzioł , co się robi. Wojtek wzion barana między nogi i pcho kufóm do dźwiyrzy, kie już kufa była przy desce, krzycy: -już Baron się zląk, pizgnón zadkiym, głowa mu podjechała do tyłu, sarpła Wojtkowe kolana, ze teroz ón mo głowe przy desce. A Sobek, kie nie huknie! Taj zzo ramienia. Ej ludzie. Może fcecie wiedziec co z Wojtkiem? Dwa tyźnie mu w głowie hucało, jakby hań mioł wodogrzmoty. A co z baranym? Już sesnaście roków minyno od tego wydarzynio, a barón się jesce nie znaloz.”
A na koniec cosik na casie,boć teroz modne te wszelkie jubileuse!
W góralskiej chacie pod Kicorkom wielko uroczystość – Franek z Policnego końcy 100 roków. Zjechali się z całego światu,nawet z Chicago, i wójt gminy, i starosta i łod wojewody, reportery i Bóg wie kto jesce. Dostoł medale,dyplomy,puchary i całom sterte prezentów. Pytajom sie reportery staruśkiego Franka, co robił, ze dozył tak pięknego,sendziwego wieku:
-Zwycajnie; nie piłech,nie kurzyłech,za dziywkami nie goniłech…
W tym momencie przerywo mi strasny hałas, harmider,jakby diebły się w piekle goniły.
Nie frasujcie sie – godo Franuś z uśmiechem na gymbie- to tylko mój starsy brat Józuś. Caluśką noc pił gorzołe, to mu sie teroz za dziywkami zachciało lotać…heeej.
Moi Kochani,jak się Wom podobało, to komentujcie, piszcie swoje kawały, hece, dowcipy cy tam jakiesik wice, co zeście gdziesik słyszeli i nie zabocyli…heeej. Opowiastki okrasiłem rysunkami Zygmunta Pytlika,który najpiękniej umie oddać to co wesołe! Heej!